Nigdy nie spuszczaj wzroku z obiektu westchnień
Nastał poranek i kolejny ekscytujący dzień szkoły. No może nie dla wszystkich równie ekscytujący, zwłaszcza gdy miało się wielką spuchniętą śliwę pod okiem. Satsuki miała niewielką ochotę na wyjście spod kołdry i wyszykowanie się do szkoły. Ale musiała tam iść, nie było innego wyboru. Nie była kimś kto pozwoliłby sobie zszargać reputację przez jedne wagary. Przeciągnęła się ostatni raz, poszła do toalety, a następnie do łazienki, by umyć zęby i wziąć prysznic. Przez noc siniak trochę zszedł, ku radości Satsuki, lecz wciąż potrzebowała nałożyć trzy warstwy podkładu i puder, żeby dobrze to ukryć. Była z tego faktu dość niezadowolona, bo raczej nie malowała się na co dzień, oprócz rzęs i błyszczyku na usta. Paradując w turbanie na głowie, udała się do kuchni przygotować sobie posiłek. Nastawiła ryż zaparzyła herbatę, wróciła do łazienki i wysuszyła włosy, które jak zwykle przewiązała białą wstążką. Gdy ryż był prawie gotowy, ugotowała parówki i jajko oraz pokroiła marchewkę w słupki. Z gotowego ryżu ulepiła cztery kanapeczki onigiri, po czym włożyła dwie z nich, parówki, marchewki i jajko do pojemniczka. Pozostałe dwie kanapki zjadła i popiła pyszną herbatą jaśminową. Po śniadaniu wróciła do pokoju, spakowała torbę i wyszła do szkoły. Tak wyglądała jej codzienna poranna rutyna. Oczywiście, nie jadła codziennie tego samego.
Wyszła z domu i poszła swoją wąską uliczką ku głównej drodze prowadzącej od dworca do szkoły. Kiedy do niej doszła, nie skręciła jednak w prawo do szkoły, tylko w drugą stronę. Minąwszy dwa niewysokie budynki, weszła do małego spożywczaka i kupiła sobie trochę owoców. Kiedy wyszła ze sklepu zauważyła, że zaledwie pół metra przed nią idzie jej dwóch kolegów z klasy. W przeciwieństwie do innych chłopaków ze szkoły nie nosili plecaków tylko sportowe torby i nie mieli mundurków, tylko czerwone dresy z nazwą szkoły na plecach.
“Och, to przecież Kuroo i Kozume-san. Ciekawe czemu nie założyli mundurków?” - powiedziała w myślach. Zastanawiała się czy zrównać z nimi krok i dołączyć do rozmowy, czy w milczeniu i ciszy podążać za nimi. I wtedy usłyszała jak odezwał się jeden z nich, ten wyższy.
- Aach… - westchnął Kuroo - ciekawe jaki będzie nowy narybek.
- Senpai, nie mów tak o pierwszakach. To brzmi dziwnie. - odpowiedział Kozume.
“Senpai?!” zdziwiła się Satsuki. “Dlaczego zwraca się do niego w ten sposób, skoro jesteśmy w tej samej klasie?”
- Czemu? - odpowiedział Kuroo. - Narybek. Przecież to normalne słowo. A ty co sądzisz, Kenma?
- Nic szczególnego. Mam tylko nadzieję, że nie trafią się żadne fajtłapy, którym tylko się wydaje, że potrafią grać, bo wtedy nie będę mógł im podawać.
- No, tacy są najgorsi. - westchnął Kuroo.
W Satsuki aż się zagotowało. “Bufon. Jak on może tak w ogóle mówić?! Też mi wielki kapitan. Nie różni się w ogóle od tamtych idiotek.” Miała wielką ochotę kopnąć go w tyłek, który znajdował się nawet w zasięgu jej nogi, ale opanowała się.
- Z jednej strony są słabi i spowalniają nasz postęp. - kontynuował Kuroo. - Ale z drugiej strony trzeba dać im szansę i z nimi grać, żeby uczyli się od lepszych. W końcu każdy kiedyś zaczynał od zera. Z takimi najtrudniej będzie zorganizować trening.
Satsuki nagle złagodniała. Mało tego, bardzo jej się spodobało to co powiedział Kuroo. Okazało się, że jednak nie jest takim kretynem, za jakiego go wzięła. Miał realistyczne pojęcie o świecie i traktował ludzi poważnie.
“Czy on mi właśnie, przez przypadek, zaimponował?” zastanowiła się Satsuki.
- Nie wiem. - powiedział Kozume podsumowując cały podniosły monolog Kuroo. Ten w reakcji zrobił pełną politowania minę wobec kolegi, którego najbardziej jak mniemała Satsuki interesowała gra, a nie siatkówka.
- A-apsik! - niespodziewanie kichnęła Satsuki. Sama nawet była tym zaskoczona. Kuroo obejrzał się do tyłu i zatrzymał się. Satsuki nie zauważyła tego i wpadła na niego.
- Oya, oya, oya. - zaczął Kuroo i uśmiechnął się cwanie. - Czyż to nie nasza Fujibashi Satsuki? Wiesz, że to nie ładnie tak się za kimś skradać i podsłuchiwać?
- N-nie podsłuchiwałam! - szybko zaprzeczyła całkiem speszona jego uwagą. Kuroo ruszył powoli do przodu.
- A więc przyznajesz, że się skradałaś. - znów się uśmiechnął. Satsuki opadła szczęka, bo totalnie ją zagiął.
- Wcale nie! - Satsuki próbowała się wybronić, ale z marnym skutkiem i na dodatek dobrze o tym wiedziała. Ta świadomość spowodowała, że zaczerwieniła się ze wstydu jak burak i nie wiedziała co może powiedzieć, żeby jakoś przekonać kolegę, że ma zwidy. W końcu Kenma zauważył, że w towarzystwie pojawiła się nowa osoba i spojrzał na Satsuki, a następnie przeniósł podirytowany wzrok na Kuroo.
- Kuroo przestań znęcać się nad niewinnymi ludźmi. - Kenma powiedział niezwykle obojętnym głosem. Kuroo zapulsowała żyłka na skroni. Nie znosił gdy jego przyjaciel zwracał mu uwagę i miał rację.
Wypuściła powietrze z ulgą słysząc jak Kenma się za nią poniekąd wstawił. I choć cały czas bała się Kuroo, zrównała krok z chłopakami, jednak dla bezpieczeństwa ustawiła się po lewej stronie chodnika, bliżej Kenmy.
- Jak już tak idę razem z wami, - zaczęła nieśmiało - to mogę się o coś zapytać?
- No nie wiem czy będę chciał odpowiedzieć takiej podsłuchiwaczce. - powiedział Kuroo z przekąsem.
- Z zasadzie to pytanie bardziej do Kenmy. - odpowiedziała zniechęcona Satsuki biorąc humorek Kuroo zupełnie na poważnie.
- Słucham. - powiedział Kenma anemicznie.
- Dla-dlaczego mówisz do Kuroo-san per senpai? Przecież jesteśmy w tej samej klasie.
- Bo zwyczajnie jestem młodszy o rok.
- Co? Ale jak to?
- Widzisz, - odrzekł Kuroo jednocześnie przechodząc na lewo i znajdując się bliżej Satsuki - Kenma jest taki mądry i inteligentny, że przeskoczył jedną klasę.
Satsuki nie wiedziała jak to odebrać. Ton głosu Kuroo był taki, że nie potrafiła określić czy to była ironia czy nie. Samo wytłumaczenie wydawało jej się idiotyczne, ale przekonanie z jakim to powiedział sprawiło, że Satsuki zaczęła brać pod uwagę to, że mogła być to prawda.
- Kuroo znów pleciesz jakieś niestworzone androny. - odezwał się Kozume. Kuroo natychmiast zszedł uśmieszek z twarzy. - Kiedyś ktoś się pomylił i wpisał mi złą datę urodzenia w dokumentach szkolnych, przez co musiałem pójść do szkoły rok wcześniej. A potem nie chciało się nikomu tego odkręcać. - mówiąc to, Kozume cały czas miał wzrok wlepiony w konsolę. Satsuki zastanawiała się jak to możliwe, że jeszcze nic sobie nie zrobił tak idąc. A potem doszła do wniosku, że pewnie Kuroo ostrzega go przed każdym niebezpieczeństwem.
- Pewnie musiało być ci ciężko na początku Kozume-san. - powiedziała ciepło Satsuki.
- Kenma, po prostu Kenma. - poprawił ją. - Nieszczególnie.
Nagle telefon Satsuki wydał z siebie ciche plumknięcie. Dokładnie w tym samym momencie co telefon Kenmy. Ale nie zwróciła na to w ogóle uwagi. Była zbyt przejęta własnym urządzeniem. Wyjęła telefon z kieszeni i odblokowała.
- Znalazłam!/em. - Satsuki i Kenma odrzekli jednocześnie z tą różnicą, że Satsuki wykrzyknęła radośnie, a Kenma, jak to Kenma… no właśnie.
- Kenma, też zbierasz Tanu-pons? - zapytała uprzejmie Satsuki, spoglądając łagodnie na kolegę. Zdążyła zauważyć, że jest bardzo spokojną, wyważoną osobą i zbyt krzykliwa reakcja z jej strony mogłaby go do niej zniechęcić.
- Mhm. - Kenma przytaknął.
- Ile już masz?
- Nie wiem. Nie liczyłem. Może ze sto.
- Łał. Ja mam tylko kilkadziesiąt. Musisz naprawdę to lubić. - powiedziała z podziwem.
- Niespecjalnie. Zbieram je z nudów.
- Co to znowu za nowy szyfr? - zapytał z zaciekawieniem Kuroo.
- Rozmawiamy o grze, senpai. - odpowiedział spokojnie Kenma.
- Czyli Fujibashi, lubisz gry jak Kenma?
- Lubię pograć, żeby się odprężyć, ale rzadko znajduję na to czas. Mam zwykle ciekawsze lub ważniejsze zajęcia.
- Ooo… - Kuroo wpadł w zadumę. - Jakież to, jeśli można spytać?
- Na przykład uczenie się do egzaminów i rozmowy z przyjaciółmi. - po wczorajszym incydencie bała się przyznać, że “dla rozrywki” ciężko trenuje grę w siatkówkę, a raczej trenowała.
- Heh, a już myślałem, że powiesz o jakichś dziwnych dziewczęcych zainteresowaniach. - powiedział prowokujaco.
- N-niby j-jakich?! - Satsuki cała płonęła ze wstydu. Jak on mógł tak śmiało o tym mówić?!
- No nie wiem, ty mi powiedz. - uśmiechnął się chytrze, ale Satsuki powiedziałaby, że perwersyjnie. Otworzyła szeroko buzię nie potrafiąc się w żaden sposób obronić, a twarz zakrył siny cień. Czuła się jakby na głowę spadła jej cegła.
“Co za straszny gość. Co ta Kitagawa w nim widzi?”
Kuroo już nic więcej się nie odzywał w drodze do szkoły. Uznał, że już wystarczająco się podroczył. W końcu trójka weszła do szkoły i drogi wszystkich się rozeszły.
- Kuroo-kun!!! - piszczały plastikowe lale z ich klasy, ale również z równoległych i młodszych. Chłopaka otoczył wianuszek piskliwych dziewczyn mizdrząc się do niego jak do lustra. - Kuroo-kun, co robisz po lekcjach? Pójdziesz ze mną na karaoke? Nie, chodź ze mną! Kuroo-kun świetnie wyglądasz w stroju sportowym! Byłeś już w kinie na tym super strasznym filmie? Chciałabym pójść z tobą. - przekrzykiwała się jedna przez drugą. Satsuki z zainteresowaniem przyglądała się tej scenie. Zastanawiała się jak badziewny tekst rzuci swoim fankom. W końcu dowiedziałaby się czym je wszystkie tak zauroczył. Kuroo uśmiechnął się lekko, będąc widocznie zakłopotanym i podrapał się po karku.
- Eehh, - westchnął - wybaczcie dziewczyny. To bardzo miłe z waszej strony, ale jestem już zajęty i spieszę się na lekcje.
“Co?” Satsuki pytała się w myślach. “Zero flirtu, tandetnego podrywu, czy łamania serc? Czy on był dla nich… miły?”
Gdy Kuroo poszedł, Satsuki udała się do szafek na buty i zmieniła obuwie. Nieopodal stał Kanjuro podrywający jakąś naiwną dziewczynę. Zobaczywszy Satsuki natychmiast zostawił tamtą i podszedł się przywitać.
- Fujibashi-san! - Satsuki aż podskoczyła z zaskoczenia. - Jak się masz? Czekałem wczoraj na ciebie pod szkołą, ale się nie pojawiłaś. Zapomniałaś, że mieliśmy wczoraj wyjść razem? Dzwoniłem, ale nie odbierałaś.
Satsuki była co najmniej zakłopotana. Nie miała nawet odrobiny chęci z nim rozmawiać, ale nie chciała być wredna - to nie było w jej stylu.
- Och, Kanjuro-san. Wybacz mi. Moje zajęcia klubowe skończyły się wcześniej i źle się czułam więc poszłam do domu.
- Oj, to szkoda. A może dzisiaj byś mogła?
“I co ja mam teraz powiedzieć?!”
- Wybacz Kanjuro, ale mam już plany na cały tydzień. Na razie! - powiedziała bardzo szybko, a jeszcze szybciej uciekła.
- Fujibashi-chan! - Ogawa machała z oddali do Satsuki z radosnym uśmiechem. - Dzień doberek! - powiedziała gdy Satsuki podeszła bliżej.
- Hej. - Satsuki odwzajemniła się uśmiechem. Była mile zaskoczona tym, że Ogawa użyła formy -chan. - A Huruki-san i Kitagawy-san nie ma z tobą?
- Są już na auli. Ja musiałam jeszcze omówić kilka spraw z samorządem.
- Jej, Ogawa-san pracujesz tak ciężko. - Satsuki była pełna podziwu.
- Dziękuję. No, na początku roku samorząd ma zawsze pełne ręce roboty, bo musimy dogadywać się na nowo ze wszystkimi klubami i zadbać o dobre relacje wśród i z pierwszakami. - powiedziała Ogawa trochę zmęczonym głosem. - Ale trud włożony w kwietniu przynosi wspaniałe rezultaty na cały rok szkolny. - dodała z uśmiechem. - Przy okazji… - dodała. - Rozmawiałyśmy wczoraj z dziewczynami i doszłyśmy do wniosku, że trochę dziwnie się czujemy mówiąc do siebie po imieniu, a jednocześnie do ciebie po nazwisku. Czy miałabyś coś przeciwko gdybyśmy mówiły do ciebie po imieniu?
Mówić po imieniu?! Jeszcze nikt oprócz dwóch osób i rodziny nie zwracał się do niej w ten sposób. I ona też zwracała się do innych głównie po nazwisku. Imię wydawało jej się nadzwyczaj poufałe.
- Dobrze. - odrzekła po chwili namysłu.
- Tak się cieszę Satsuki-chan! - Ogawa Asami klasnęła w dłonie. - Och, nie! Zaraz się zacznie apel musimy iść!
Satsuki nie zdążyła zapytać się Asami dlaczego Kuroo i Kenma nie założyli mundurków. Ale dowiedziała się tego na apelu, gdy dyrektor zakomunikował, że dziś lekcje są skrócone i po przerwie obiadowej uczniowie pierwszych klas zaproszeni są do zapoznania się z ofertą klubów, które przygotowały różne ciekawe prezentacje oraz atrakcje.
“Ach, no tak. Przecież Kuroo-san jest w klubie siatkarskim i dziś musi go godnie reprezentować. Najwidoczniej Kenma również jest siatkarzem. A nie wygląda.” myślała Satsuki. “No właśnie, nie wygląda, a jest. Dlaczego więc ja…?”
- Witaj, Satsuki-chan! - przywitała się Haruka po apelu.
- Dzień dobry! - dodała Kitagawa.
- Dzień dobry! - odpowiedziała im Satsuki. Dziewczyny udały się do klasy.
- I jak tam wczoraj? - zapytała Haruka. - Dałaś czadu? Pokazałaś im jak się gra?
Weszły do sali, a twarz Satsuki od razu spochmurniała. Spuściła głowę i wbiła wzrok w ziemię.
- Satsuki-chan? - zmartwiła się Kitagawa.
- Nie przyjęli mnie. - powiedziała ponuro.
- Och, tak mi przykro. - powiedziała Asami kładąc dłoń na ramieniu Satsuki. Fujibashi opowiedziała im wszystko co się stało poprzedniego dnia.
- A to wstrętne zakwaszone, zaśmierdziałe skarpetki! - oburzyła się Haruka i zakasała rękawy marynarki. - Idę tam i powiem im coś do słuchu!
- Nagisa-chan! - obie koleżanki chwyciły ją za ramiona. - Uspokój się! To nic nie da, że tam pójdziesz! - Asami próbowała przemówić jej do rozsądku. W końcu po ciężkich zmaganiach koleżankom udało się usadzić Nagisę na krześle. Ta wydęła usta i naburmuszyła się. Satsuki parsknęła śmiechem na ten widok. Szczerym, radosnym, nie za głośnym śmiechem. Reszta koleżanek uśmiechnęła się widząc rozchmurzoną Satsuki.
- Asami musisz coś z tym zrobić. - powiedziała Nagisa skarżącym tonem. - W końcu jesteś w samorządzie.
- Nagisa-chan, przykro mi, ale to nie leży w moich kompetencjach. - odpowiedziała zmartwiona Asami.
- Jak to nie? Skoro samorząd może nie wydać zgody na stworzenie jakiegoś klubu, no to chyba może go rozwiązać.
- To nie jest takie proste.
- To nie wiem. Naskarż dyrektorowi, niech rozwiąże klub, a te baby zawiesi. O! - Nagisa z dumą skrzyżowała ręce na piersi.
Akurat w tym samym momencie gdy Satsuki się roześmiała, do klasy wszedł Kuroo. Nie mógł nie zwrócić uwagi na tę urokliwą scenę i zaczął się temu przyglądać.
- Orientuj się!... - Kanjuro chwycił za tył bluzy Kuroo i podwinął ją do góry zaciągając aż na sterczące czarne włosy - ...czerwony kapturku. - dodał wyminąwszy kolegę z klasy.
- Punkt dla ciebie kołku. Ale to jeszcze nie koniec! Pilnuj się! - odpowiedział mu dumnie Kuroo ściągnąwszy bluzę z głowy.
Wszyscy usiedli i po chwili przyszedł nauczyciel zaczynając pierwszą lekcję.
- Kita- to jest, Maiko-chan. - odezwała się Satsuki na pierwszej przerwie. - Nie wiem co w zasadzie widzisz w Kuroo, ale wiem jak mogę ci pomóc. Co ty na to?
- Naprawdę, chcesz mi pomóc? - zachwyciła się Maiko. - Dziękuję bardzo. Ale jak chcesz to zrobić, Satsuki-chan?
- Ym, no więc najpierw muszę go trochę poobserwować, żeby wiedzieć w jakiej sytuacji będzie najlepiej i najłatwiej was we sobą spiknąć. No i muszę się dowiedzieć coś o jego charakterze. Więc na następnej przerwie idziemy razem mu się przyglądać.
- Satsuki-chan, nie sądzisz, że to brzmi jak byśmy go szpiegowały? - zmartwiła się Maiko.
- Nie szpiegujemy, tylko obserwujemy.
- A nie możesz sama tego zrobić?
- Ale to ty tu jesteś zakochana, nie ja. Poza tym na pewno też się dowiesz czegoś nowego.
Tak jak powiedziała Satsuki, na następnej przerwie podążały skrycie za Kuroo.
- Wszedł do toalety. - stwierdziła Maiko. - I co teraz?
- Nic, czekamy. Przecież w końcu wyjdzie.
Pierwsza porażka. Kuroo wyszedł tuż przed dzwonkiem i od razu poszedł do klasy.
- Nie martw się Maiko, na następnej przerwie na pewno będzie coś ciekawego.
Kolejna przerwa i kolejna obserwacja (czyt. szpiegowanie). Tym razem Kuroo był razem z Kenmą i spotkał się z resztą swojej drużyny. O czymś tam rozmawiali, ale Satsuki i Maiko, które ukrywały się za rogiem nie były w stanie nic usłyszeć. Dopóki nie odezwał się jeden w wygolonych po bokach włosach i pofarbowanym na blond czubku.
- Gdybyśmy mogli powiedzieć, że mamy śliczną menadżerkę, to od razu by się do nas kolejka ustawiła! - mówił głośno, zdecydowanie za głośno. Kuroo zaczęła pulsować żyłka na skroni.
- Yamamoto zamknij się, bo cię trzasnę w twój zakuty łeb! - wrzasnął na niego. - Nie mamy przecież żadnej menadżerki!
Dalsza rozmowa znów wróciła do odpowiedniej ilości decybeli i dziewczyny znów przestały coś słyszeć. Chwilę po tym chłopacy rozeszli się. Satsuki i Maiko wróciły do klasy.
- I jak tam wasze małe śledztwo? - zapytała ciekawsko Nagisa.
- Kuroo jest trochę… - zaczęła Maiko - przerażający, gdy się wkurzy. - i zrobiła smutną minę.
- Naprawdę? - Nagisa była nieco zaskoczona. - Jak to wyglądało?
- Wydarł się na swojego kolegę z drużyny. - powiedziała Satsuki. - Chociaż z drugiej strony, może miał powód, żeby się tak zdenerwować. Skoro jest kapitanem drużyny to musi non-stop ogarniać takiego, jak mu tam było…
- Yamamoto - uzupełniła Maiko.
- … no właśnie, Yamamoto na co dzień i pewnie się przez to stresuje.
- No na pewno. - stwierdziła Nagisa.Prawdę mówiąc, to ten Yamamoto inteligencją nie grzeszy. Jest zresztą w klasie 2-1. Też bym się zirytowała jakbym takiego musiała doprowadzać codziennie do porządku.
Całym tym pogaduchom przyglądał się Kuroo. Dziewczyny siedziały w ciasnym gronie wokół jednej ławki Asami i z ekscytacją o czymś szeptały. Z jego perspektywy wyglądało to przezabawnie, ale cieszył się też, że Fujibashi znalazła przyjaciół i że przewodnicząca samorządu tak dobrze się zajęła nową.
Całą następną przerwę Kuroo spędził z Kenmą. Kenma jak zwykle grał na konsoli, a czarnowłosy mu się przyglądał.
- Znowu przegrałem. - stwierdził blondyn.
- Nie męczy cię ta gra? Już chyba od tygodnia próbujesz to przejść.
- Nie jest fajna. Tylko niektóre poziomy są trudne. Tamten przeszedłem dwa dni temu.
- Hej, hej słyszałeś? - kilku kumpli rozmawiało nieopodal na korytarzu. - Ponoć na trzecim roku doszła jakaś nowa uczennica.
- No słyszałem, że jest słodka. - powiedział inny. - Widzieliście ją już może? W której jest klasie?
- Ponoć w 3-5 albo 4. Ale nie wiem jak wygląda.
- Myślicie, że mógłbym się z nią umówić?
- Nie ma szans. Jesteś przecież z pierwszakiem. Jak rzeczywiście chodzi do najlepszej klasy, to ma w głowie naukę, a nie chłopaków.
- Ja lubię takie inteligentne. Ponoć całują najlepiej.
Całą tę rozmowę słyszał Kuroo.
- Kenma, a ty co myślisz o naszej nowej koleżance? - zapytał Kuroo zaintrygowany usłyszaną konwersacją.
- Może być.
- Co to znaczy “może być”? - dopytywał, gdyż w przypadku Kenmy mogło to znaczyć wszystko. Kozume ponownie przegrał i podniósł wzrok na przyjaciela. “On na serio jeszcze tego nie wie?”
- Jest w porządku.
- Kenma, pohamuj się z tymi epitetami, bo jeszcze pomyślę, że się w niej zakochałeś! - zakpił. Kenma już nic nie powiedział, bo zbyt dobrze znał humor Kuroo i wrócił do swojej gry.
- Myślę, że może być interesująca. - powiedział po chwili Kuroo trochę jakby do siebie.
Satsuki i Maiko siedziały na ławce w szatni głęboko kontemplując nad wydarzeniami z przerwy.
“Nadal nie dowiedziałyśmy się niczego nowego.” - myślała Maiko. “Biedna Satsuki tak się stara, ale nam nie wychodzi.”
“Nie mogę uwierzyć, że nazwali mnie słodką.” Satsuki aż dostała wypieków na policzkach. “Słodką! No i ten Kuroo. Ja nie mogę, co z nim jest nie tak? Tyle dziewczyn stało w pobliżu i mrugało do niego, a on nic! Nawet na nie nie spojrzał. Chyba, że…” po jej twarzy przemknął cień grozy. “Nie, nie, nie!” energicznie pomachała głową. “Maiko by zauważyła. Zobaczy się na następnej przerwie.”
- Hej, dziewczyny! Dlaczego się nie przebieracie? Przez was spóźnimy się na zbiórkę i pani Szczeżuja się na nas wścieknie. - z głębokiej zadumy wyrwał je trzeźwiący głos Nagisy. Dziewczyny nie marnotrawiły więcej czasu i jak najszybciej się przebrały. Na szczęście zdążyły na czas.
- Nad czym tak intensywnie myślałaś? - spytała szeptem Nagisa gdy nauczycielka wyjaśniała jakie ćwiczenia będą wykonywać na lekcji.
- O Kuroo. Coś mi w nim nie pasuje. - odpowiedziała cicho Satsuki.
- To znaczy?
- O widzę, że panienki Haruka i Fujibashi bardzo się przejęły dzisiejszymi zajęciami! - przerwała im wuefistka. - Może zechcecie wykorzystać swój entuzjazm na zaprezentowaniu reszcie klasy jak się skacze przez kozła.
Nagisie zrobiło się słabo. Nie umiała i nienawidziła skakać przez kozła.
- Sensei, ale nie ma takiej potrzeby… - próbowała trochę desperacko, a przez to i bezczelnie wyperswadować ten pomysł nauczycielce.
- Haruka nie przeciągaj struny. - kobieta uśmiechnęła się nerwowo.
- Sensei, bardzo przepraszam! - Satsuki ukłoniła się i wlepiła wzrok w posadzkę. - To ja zaczęłam rozmowę, bardzo przepraszam. Czy Haruka-san też musi to robić? - Satsuki domyśliła się, że Nagisa nie czuła się w tym dobrze.
- Eh, - westchnęła nauczycielka - niech ci będzie. Pokaż sama.
Satsuki wzięła duży rozbieg, odbiła się od skoczni, oparła dłonie na koźle i zwinne przeskoczyła nad przeszkodą. Cała lekcja była poświęcona lekkoatletyce i akrobatyce. Większość uczniów jakoś sobie poradziła z ćwiczeniami, ale część - składająca się z plastików - w ogóle sobie nie dała rady. Jednak Satsuki radziła sobie wyjątkowo dobrze. Cała klasa była pełna podziwu dla jej talentu.
- Fujibashi-san - w szatni podeszła do niej Kotomi. - Masz niesamowity talent. Nie chciałabyś dołączyć do klubu akrobatycznego? Bardzo by się nam przydał ktoś taki jak ty.
- Wybacz Kotomi-san, ale nie jestem zainteresowana. - odparła Satsuki. Dziewczyna odeszła zawiedziona.
Zaczęła się przerwa obiadowa, a ponieważ była przepiękna pogoda, większość uczniów poszła od razu na dwór, a nieliczni postanowili skorzystać ze szkolnej stołówki. Jak się zdawało, szkoła szybko opustoszała.
- Satsuki wybacz nam, ale nie możemy zjeść z tobą lunchu. - Asami przeprosiła w imieniu reszty koleżanek i ukłoniła się. - Ja muszę pomagać przy swoim klubie i jednocześnie uwijać się przy samorządzie. Nie wiem czy nawet będę miała czas coś zjeść.
- Ja tak samo, muszę pomagać w klubie. Mamy jeszcze kilka plakatów do skończenia. - dodała Maiko.
- Mój klub też mnie potrzebuje, bo dajemy pokaz. Zanim się przebiorę… - powiedziała Nagisa.
- O, - mruknęła Satsuki - rozumiem. Nie martwcie się. Zajmę się sobą. Albo… - zamyśliła się na chwilę. - Nie jestem zbyt głodna, więc może mogłabym gdzieś pomóc?
- Naprawdę byłabyś tak miła? - ucieszyła się Asami. - To mogłabyś mi pomóc. Muszę jeszcze sto tysięcy kartek pokserować i nie dam sobie rady ze wszystkim. Już chciałam zrzucić swoją pracę w klubie na Maiko… - westchnęła z ulgą.
- Pewnie. - odparła Satsuki.
- To chodź ze mną. Pójdziemy do naszej sali, dam ci papiery.
Dziewczyny zrobiły jak powiedziała Asami, a potem Satsuki udała się z grubym na centymetr plikiem kartek do kserokopiarki. Miała skserować wszystko razy trzy. Gdy tak stała na pustym już korytarzu i osbługiwała urządzenie, dobiegły ją cudze głosy.
- Kuro-senpai. - odezwał się dziewczęcy, cieniutki głos. Satsuki wychyliła głowę zza rogu, żeby się przyjrzeć kto to i znów się schowała. Akurat się złożyło, że dziewczyna stała przodem w jej stronę. Była bardzo ładna z buzi o porcelanowej cerze, różowych policzkach i dużych ciemnych oczach w gęstej oprawie ciemnych rzęs, nie za niska, nie za wysoka idealnie pasowałaby do wzrostu Kuroo i o gęstych, lśniących brązowych włosach.
- O, Hitoshi-san. Co tam? - odpowiedział Kuroo.
- Ja… - bąknęła pod nosem i gdyby nie to, że po pustym korytarzu echo się bardzo dobrze niesie, to Satsuki nie byłaby w stanie tego usłyszeć. - Bo, od jakiegoś czasu już chciałam ci to powiedzieć… Kuro-senpai… Lubię cię! - ze stresu bardziej pisnęła niż krzyknęła. Kuroo zrobił zdziwioną minę i nie wiedział co odpowiedzieć. W oczekiwaniu na jego reakcję dziewczyna jeszcze bardziej się zestresowała i poczerwieniała. - N-nic nie powiesz?
- Nie wiem za bardzo co mam odpowiedzieć. Zaskoczyłaś mnie i to bardzo.
- O nie! Przepraszam!... Nie chciałam wprawić cię w zakłopotanie.
Szaleńcza ciekawość jak rozwinie się ta sytuacja zżerała Satsuki od środka. I miała mętlik w głowie, bo z jednej strony chciała, żeby Kuroo okazał się normalny, a z drugiej strony kibicowała Maiko. A z trzeciej strony zachowanie tej dziewczyny przypominało jej Maiko więc w razie gdyby Kuroo odrzucił tamtą, to będą wiedziały jakiego podejścia nie powielać. Tyle dylematów a głowa taka mała.
- Nie, nie przejmuj się. - Kuroo próbował ją uspokoić. - Tylko, jakby to powiedzieć… - podrapał się po karku - nie odwzajemniam twoich uczuć.
- Ach… no tak - odpowiedziała ponuro ze spuszczoną głową.
“Łączę się z tobą w bólu” powiedziała w myślach Satsuki przeżywając tę sytuację jak scenę z dramy.
- Szczerze mówiąc, to się tego spodziewałam. Jest przecież tyle dziewczyn, na pewno masz już jakąś na oku. - zdawało się, że nieświadomie wypowiadała swoje myśli na głos.
- Nie, to nie o to chodzi. Po prostu, to nic o tobie nie wiem prócz tego jak się nazywasz i w której klasie jesteś. No i nie mam nikogo na oku, jeśli to cię jakoś pocieszy. W zasadzie to nie specjalnie interesują mnie jakieś związki.
“Nie! Dlaczego?! Kuroo ty kołku, wszystko było tak pięknie! Po co żeś dodawał to ostatnie zdanie? Zniszczyłeś wszystkie nadzieje. Tej biednej dziewczyny, Maiko i moje.” Satsuki z trudem opanowywała się, żeby nie zacząć gryźć pozostających w jej rękach kartek. “Ja nie mogę! On jest albo gejem, albo aseksualną sierotą. Maiko będzie załamana. Żeby w ogóle zbyć taką ładną dziewczynę albo nawet nie poczuć do niej czegoś!...”
Gdy Satsuki uporała się z kserem poszła do pokoju samorządu i zostawiła kartki na biurku, a potem udała się do sali klubu plastycznego szukać Asami. Jak się okazało, była tam i pilnie pracowała przy malowaniu kawałka tektury.
- Asami-chan, skserowałam to wszystko i zostawiłam w waszej sali. Mogę jeszcze jakoś pomóc?
- W zasadzie, to musimy pomalować jeszcze tamten karton. To ma być drzewo. Dałabyś sobie z tym radę? Potrzebujemy szybko się z tym rozprawić, bo to będą dekoracje do dzisiejszego przedstawienia, a jeszcze muszą wyschnąć.
- Postaram się najlepiej jak umiem! - odmeldowała się i zajęła się pracą. - Nie wiedziałam, że będzie dziś jakieś przedstawienie. - dodała po dłuższej chwili milczenia.
- Tak. W ramach zachęcenia do dołączenia do klubu, teatralny zawsze wystawia sztukę drugiego dnia szkoły, a my jako klub plastyczny przygotowujemy im dekoracje, żeby się zareklamować. - wyjaśniła Asami. - Satsuki-chan, myślałaś już może o jakimś innym klubie?
- Nie jeszcze nie.
- To jak skończysz, może idź się przejdź popatrzeć. Tam na stoliku leży program różnych pokazów. Za chwilę chyba Nagisa będzie miała pokaz Kendo, potem są mecze różnych klubów sportowych, klub muzyczny chyba też coś przygotował, jeśli dobrze pamiętam, a na koniec jest przedstawienie. A może chciałbyś dołączyć do naszego klubu. Widzę, że całkiem dobrze ci idzie.
- Hmm, no nie wiem. W sumie to chyba nie chcę należeć do żadnego klubu. To trzecia klasa i wolę mieć więcej czasu na naukę. Poza tym, nie jestem zbyt dobra w innych dziedzinach sportu, a ostatnio zaniedbałam troszkę swój trening.
- Skoro tak uważasz. Ale i tak zachęcam cię, żebyś obejrzała wystawy i pokazy. Czasem można trafić na różne ciekawe konkursy z nagrodami. I przy okazji pomogłabyś mi sporządzić raport o aktywności klubów.
Satsuki zgodnie z radą Asami wzięła program i odwiedziła kilkanaście klubów. Również według instrukcji koleżanki zwracała uwagę na ilość osób, które odwiedzały poszczególne stoiska wystawy i pokazy.
Kluby przygotowały naprawdę różnorodne atrakcje, od których można nawet było dostać oczopląsu. Już od samego patrzenia na program mogło się zakręcić w głowie. Pokaz mody Odzieżowego czy loteria zorganizowana przez Czytelników? Wybuchowe eksperymenty Chemicznego czy Wehikuł Czasu Historycznego? Wybór był zbyt wielki, a część pokazów działa się jednocześnie. I jeszcze szkolna kawiarenka stworzona przez Kulinarny! I choć Satsuki starała się o jakiś porządek w jej obserwacjach, rozproszyła się do tego stopnia, że prawie zapomniała o pokazie Nagisy. Biegła ile sił w nogach, przeciskając się między ludźmi, żeby tylko zdążyć. Niestety gdy wpadła na salę, pojedynek był skończony, a Nagisa akurat zdejmowała hełm.
- O, Satsuki-chan! - pomachała Nagisa poprawiwszy potargane od hełmu bordowe włosy. - Oglądałaś mój pojedynek?
- Nie, niestety spóźniłam się. Nic nie widziałam. Ale tu dużo ludzi przyszło!
- No! - odparła z dumą Nagisa. - Zawsze mamy tłumy na naszych pokazach. Jak się przebiorę, to idę na mecz siatkówki. Nasz Kuroo-san, Kenma i Yaku-san będą grali przeciwko tym podłym skarpetom. Mam nadzieję, że totalnie je zmiażdżą!
- Chętnie to zobaczę. - powiedziała z uśmiechem, choć tak naprawdę wolałaby sama grać, a nie patrzeć. Nawet jak oglądała mecz w telewizji, to najchętniej wskoczyłaby na boisko. Tak bardzo uwielbiała grać w siatkówkę.
Na sali gimnastycznej zdążyło się zebrać całkiem sporo ludzi i gdy weszła Satsuki z Nagisą ciężko im było znaleźć jakieś miejsce na balkonie, żeby było cokolwiek widać. Ale usłyszały wołającą je Maiko, która przypilnowała miejsca dla swoich koleżanek.
- W końcu przyszłyście. - westchnęła z ulgą Maiko. - Ciężko mi już było tłumaczyć wszystkim, że te miejsca są zajęte.
Po chwili na boisko weszły obie drużyny, najpierw chłopacy, a za nimi dziewczyny, choć na pierwszy rzut oka, nie było widać różnicy. No może taka, że na widok chłopaków cały rząd dziewczyn na balkonie zaczął piszczeć ze szczęścia.
- Powodzenia! Kuroo-kun! Yaku-san! - krzyczała Maiko. Do życzeń przyłączyła się również Nagisa. Niestety żadnej z dziewczyn nie było słychać na dole, bo były zagłuszone przez inne kibicujące osoby.
Rozbrzmiał gwizdek i jedna z dziewczyn uderzyła z całej siły piłką w parkiet. Piłka odbiła się i poleciała wysoko, aż na stronę chłopaków. Do odbioru przygotował się Yaku, następnie podał do Kenmy, a ten wystawił do Yamamoto. Yamamoto wyskoczył i wspaniale zaatakował, ale piłka została odebrana przez libero i nastąpiła kontra. Satsuki aż zbladła, gdy zobaczyła z jak wielką siłą dziewczyna atakuje. Gdyby miała zablokować taką piłkę, to urwało by jej ręce. Była pod wrażeniem gdy piłka odbiła się od bloku i wpadła prosto na boisko. Pierwszy punkt powędrował do chłopaków. Gdzieś głęboko, na dnie serca Satsuki bardzo się z tego cieszyła. Drużyny zdobywały kolejne punkty idąc łeb w łeb. Rozgrywka była skrócona i były dwa sety po dziesięć punktów. Pierwszy wygrali chłopacy, a drugi dziewczyny. Satsuki miała jednak wrażenie, że chłopacy nie grali na serio. O ile dziewczyny przejmowały się każdą akcją przegraną i wygraną, o tyle chłopacy byli spokojni. Z wyjątkiem Yamamoto, który darł się cały czas, nawet gdy jeszcze nie dotknął piłki. Satsuki widziała, że byli bardzo dobrzy, a nawet znacznie lepsi od dziewczyn, ale była zła, że nie wzięli tego na poważnie. Chociaż może tak właśnie miało być. Gdyby dali z siebie wszystko, to dziewczyny na pewno by przegrały, a to nie o to w tym meczu chodziło. Kluby miały się tylko zaprezentować, a nie rywalizować.
- Łeee… - jęknęła Nagisa. - Tylko remis… A już myślałam, że im się oberwie.
- Mamy w programie jeszcze jakieś zawody? - zapytała Maiko.
- Tylko pływackie i baseball. - odpowiedziała Satsuki. - Idziecie na jakieś?
- Ja odpadam. - odpowiedziała Nagisa. - Mam już dość sportu na dziś. Idę do naszej kawiarenki nawcinać się ciasta.
- A ja chyba pójdę na pływalnię. - powiedziała Satsuki. - Maiko idziesz ze mną?
- Czemu nie? - odpowiedziała i obie udały się na basen.
Trybuny były mniej zatłoczone od sali gimnastycznej, ale przez podgrzewanie wody na pływalni było okropnie duszno. Zawodnicy i zawodniczki ustawili się na oznaczonych miejscach i zaczęła się pływacka sztafeta. Drużyny były mieszane, dzięki czemu szanse również były wyrównane. Każdy członek drużyny płynął innym stylem, jeden grzbietowym, ktoś inny klasycznym, jeszcze inna osoba motylkiem jednak najbardziej widowiskowy był kraul. W oczach Satsuki był niezrównanie szybki, gładki i elegancki. Po sztafetach wszyscy poszli na przedstawienie. Aktorzy świetnie wykonali swoje role, a dekoracje były prześliczne. Również muzyka była dobrze dobrana. Ale od podsłyszanej rozmowy Satsuki nie mogła w pełni przeżywać i ekscytować się wydarzeniami. Ciągle myślała tylko o tym jak i czy w ogóle powiedzieć Maiko co usłyszała i do jakich wniosków doszła.
- Satsuki-chan, wszystko dobrze? Na przedstawieniu wydawałaś się jakaś nieobecna. - zmartwiła się Asami. - Prawie w ogóle się nie śmiałaś.
- Ach, bo… zastanawiałam się nad czymś. Jutro wam powiem, o co chodzi. Muszę się jeszcze z czymś upewnić.
- Chodzi o Kuroo i Maiko-chan? - spytała Nagisa z przebiegłym uśmieszkiem.
- Heh, tak… - westchnęła ciężko Satsuki. - Ale jutro wszystko wam wyjaśnię. Do zobaczenia!
Dziewczyny rozeszły się do domów. Mieszkały w innych stronach niż Satsuki, więc znów wracała sama. Było jej z tym trochę smutno, bo zdążyła się przyzwyczaić do bycia odprowadzaną przez chłopaka. Gdy wróciła do domu, zjadła w końcu drugie śniadanie i pół normalnej porcji obiadu, a następnie poszła do pokoju odrobić lekcje. Gdy siedziała przy swoim biurku, usłyszała jak ktoś wchodzi do mieszkania.
- Wróciłam! - odezwał się damski głos. Mama Satsuki wróciła z pracy.
- Witaj w domu, mamo. - Satsuki oderwała się od zeszytów i poszła do przedpokoju przywitać się z rodzicielką. - Wcześnie dziś wróciłaś. Mam nadzieję, że nic się nie stało.
- Nie, nie. Nic z tych rzeczy. Właśnie skończyliśmy duży projekt przed czasem więc przez cały tydzień w firmie będzie trochę lżej. Tak się cieszę. W końcu trochę odsapnę i spędzę trochę czasu ze swoją córeczką. - uśmiechnęła się ciepło i pogłaskała Satsuki po głowie. - Jadłaś już obiad?
- Tak, było pyszne, dziękuję.
- Jak to dobrze! - odpowiedziała z ulgą mama kalszcząc w dłonie. - Już tak dawno nie robiłam curry, że bałam się, że przesolę.
- U-um. - zaprzeczyła Satsuki. - Mamo, twoje curry jest zawsze najlepsze. - przytuliła się do niej.
Satsuki wróciła do pokoju, skończyła lekcje a potem przebrała się w strój sportowy. Wzięła z lodówki dwie butelki wody i wyszła pobiegać. Już po kilkudziesięciu metrach stwierdziła, że jej kondycja mocno się obniżyła przez ostatni miesiąc. W końcu była zajęta przeprowadzką i zaledwie po dwóch tygodniach odzwyczaiła się od codziennych regularnych ćwiczeń. Po prostu o nich zapominała i przypominała sobie o nich akurat wtedy gdy nie miała na nie czasu na przykład, gdy szła już spać. Dziś rano też zapomniała. Dlatego postanowiła to nadrobić. Już po półgodzinnym biegu dostała ostrej zadyszki i była za to zła na siebie.
“Jak ja mogłam do tego dopuścić? Przy takich wynikach nie dziwota, że nie przyjęli mnie do klubu.”
A to jeszcze nie był koniec ćwiczeń na ten wieczór. Porozciągała się trochę, a gdy wróciła do domu, rozłożyła matę i zaczęła robić pompki. I znów porażka - przy dwudziestej padła na ziemię. Wypuściła powietrze, jak przedziurawiona dętka. Napiła się wody, poleżała z pięć minut na podłodze i znów wróciła do morderczego treningu. Tym razem ćwiczenia z piłką do siatki. Najpierw brzuszki z przekładaniem piłki, potem podpór przodem na piłce. Czuła jak rwie ją w brzuchu, ale niestrudzenie ćwiczyła dalej. Na koniec znów pompki, ale dalej z podparciem na piłce.
Po wszystkim, doczłapała się do łazienki i wzięła chłodny, orzeźwiający prysznic.
- Braciak nie dzwonił? - zapytała mamy, która siedziała w salonie czytając książkę.
- Nie. Miał zadzwonić? - mama zapytała z paniką. - Jeny, żeby tylko nic się nie stało temu chłopakowi!
- A to drań. Idę do pokoju mu nagadać.
Usiadła w błękitnym worko-fotelu, wzięła komórkę i wybrała numer.
- Halo. Cześć Satsuki. Jak miło cię słyszeć. - po drugiej stronie odezwał się pogodny głos.
- To ty miałeś do mnie zadzwonić, wiesz? Wczoraj czekałam, czekałam, czekałam i usychałam z tęsknoty. Już zapomniałeś o mnie. Taki z ciebie brat… - powiedziała z wielką przesadą w głosie.
- Ach… wybacz mi, wybacz. Wczoraj zadzwoniła do mnie Ayu i gadaliśmy do północy.
- Wiesz, czuję się zazdrosna.
- A co tam u ciebie. Jak nowa szkoła? Fajną masz klasę?
- Klasa całkiem w porządku, nie narzekam.
- Całe szczęście. Martwiłem się czy nie będą dręczyć mojej małej siostrzyczki.
- Ushio-niisan, nie jestem już taka mała. - uśmiechnęła się do siebie. - A jak tam u ciebie w pracy? Nie zwęgliłeś sobie jeszcze nosa?
- Nie ma nawet takiej możliwości. Nosimy maski ochronne. Dziś tylko usuwaliśmy z drogi przewalone drzewo i wyciągaliśmy samochód z jeziora.
- Łał, ale mam wspaniałego brata. - odparła z dumą. - Ale wciąż jest dla mnie niepojęte, że zostałeś strażakiem. Zawsze wskakiwałeś do wody, nie w płomienie. - dodała zmartwiona.
- Spokojnie Satsuki, uważam na siebie.
- Mama się martwi. Powinieneś do niej zadzwonić.
- Dasz mi ją?
- Nie, sam do niej zadzwoń. Ja muszę jeszcze podzwonić do starych znajomych.
- Satsuki, proszę…
- Pa, pa. - ucięła i się rozłączyła.
Zadzwoniła do swojej najlepszej przyjaciółki, z którą była razem w klasie i zespole. Dowiedziała się, że tamta została kapitanem drużyny, że sporo nowych osób zapisało się do klubu, ale brakuje im takiej dobrej rozgrywającej jak Satsuki i bez niej w ogóle jest jakoś drętwo. I że już-nie-chłopak Satsuki zmizerniał i siedzi na lekcjach jakiś taki nieobecny, bez energii oraz że chodzi i gra też bez energii przez co został zastąpiony przez kogoś innego i nie jest już regularnym w reprezentacji. O ile te pierwsze informacje co najwyżej trochę zasmuciły Satsuki i zwiększyły jej tęsknotę, o tyle wiadomość, że jej były się stoczył ją wkurzyła. “To mi prawi morały o wytrwałości, a sam co?!” Nadęła policzki i skrzyżowała ramiona zastanawiając się co ma z tym zrobić. Ale nie miała zamiaru dzisiaj mu o tym pisać. Gadali ze sobą wczoraj i nie chciała, żeby pomyślał, że nadal się o niego tak martwi jakby byli ze sobą. Odłożyła to na inny dzień i poszła spać.
___________________________________________________
Tadam!
Jak wam się podobało? Satsuki
wersja stalker. Czy ktoś ma już jakieś podejrzenia, z jakiej szkoły może
pochodzić Satsuki? Albo kto jest jej byłym? Zgadujcie i tak wam nie powiem, do
czasu. Kiedyś to się wyjaśni. I jeszcze zapowiem tylko, że to nie będzie tak,
że każdy rozdział będzie opisywał jeden dzień. W następnym zrobię skok w
czasie.
A tak w ogóle to jestem
łosiem. Rysowałam sobie obrazek do tego rozdziału, który miał przedstawiać
Sastsu idącą razem z chłopakami do szkoły. I co? Na piśmie jest, że mają dresy,
na obrazku Kuroo ma mundurek. To wszystko przez to zapalenie krtani. Więc
jestem chorym, kaszlącym, duszącym się łosiem. Ale swoją drogą, stwierdzam, że Kuroo
wygląda korzystniej w granatowej marynarce niż w dresie.
Co jeszcze przyjdzie do głowy
Satsuki w celu zeswatania Kuroo i Maiko? To w następnym rozdziale, który pojawi
się nie wiem kiedy.
To tyle jeśli chodzi na
dziś.
Dobranoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz