niedziela, 27 listopada 2016

Rozdział 1



Bądź miła i uważaj na gigantów


- Telefon - jest. Piórnik - jest. Klucze - są. Gotowa! - zarzuciła torbę na ramię i chwyciła za klamkę. - Nie! Jeszcze bento. - pobiegła do kuchni i chwyciła paczuszkę. Skinęła dla pewności głową, wzięła głęboki oddech i wyszła. Miała jeszcze mnóstwo czasu, ale za nic nie chciała się spóźnić. Nic nie mogło popsuć jej pierwszego dnia w nowej szkole. Absolutnie nic. Bo taka właśnie była Fujibashi Satsuki - perfekcjonistka.
Zanim weszła na teren szkoły, poprawiła ubranie, uważając czy mundurek nigdzie się nie pogniótł. Ułożyła trochę włosy, które lekko potargały się na wietrze. Zacisnęła palce na pasku torby i postawiła pierwszy krok w liceum Nekoma. Czuła się bardzo dziwnie wchodząc do miejsca, w którym nie znała nawet jednej twarzy. Teren szkoły poznała już wcześniej, w wakacje. Nie chciała w czasie roku szkolnego błąkać się po całej szkole szukając odpowiedniej sali i spóźniać się przez to na zajęcia. Zmieniła buty i poszła na apel. Po apelu udała się do głównego holu dowiedzieć się, w której będzie klasie i poznać plan lekcji. Jednak widok wielkiego tłumu tłoczącego się pod tablicą informacyjną zwalił ją z nóg. Ale musiała się tam dostać więc spróbowała jakoś przedostać się do celu. Ku jej zdziwieniu, nie było to trudne, bo dzięki jej drobnej posturze mogła przemieścić się w wąskiej przestrzeni miedzy poszczególnymi ludźmi, aż dostała się pod samą tablicę.
Klasa 3-5. Przyjrzała się liście osób - była krótsza niż listy klas w jej przedniej szkole, gdzie do jednej klasy chodziło nawet 40 osób. Tutaj numerki kończyły się na 28.
- O Kuroo, patrz. Będziemy w jednej klasie. - powiedział anemiczny chłopak stojący obok niej.
- No, Kenma! Pokaż choć trochę jak się cieszysz z tego faktu! - odezwał się drugi w zjeżonych włosach dając mu porządnego kuksańca w ramię. A anemiczny Kenma pod jego wpływem zachwiał się i niczym upadające domino popchnął Satsuki, która cicho, niczym myszka pisnęła. Kuroo uniósł wzrok nad kolegę, by przejrzeć się przyczynie tego dźwięku.
- Wybacz. - odezwał się do Satsuki. Odniosła wrażenie, że powiedział to zupełnie nieszczerze i machinalnie. Mimo to uśmiechnęła się i zapewniła, że nic się nie stało. I w zasadzie było to prawdą. Ale nie miała dobrego wrażenia o tym chłopaku.
Gdy spisała już plan zajęć, poszła do kolejnej tablicy, gdzie wisiał spis klubów. Jechała palcem przez wszystkie kluby po kolei od Akrobatycznego przez Plastyczny aż doszła do tego, którego szukała - Siatkarskiego dla dziewcząt. Uśmiechnęła się na ten widok. Jeszcze bardziej ucieszyła się gdy zobaczyła, że mają otwarty nabór.
Dzwonek miał zabrzmieć za pięć minut, więc udała się do swojej klasy. Ale tuż przed wejściem ogarnęła ją straszna trema. Zawahała się, czy wejść do środka. Jej dłoń zaczęła drżeć, więc natychmiast cofnęła ją od klamki i skryła w drugiej. Serce jej waliło jak szalone. Usłyszała jak zbliża się dwóch chłopaków, spanikowała i ukryła się za rogiem. Nie chciała, żeby jej nowi koledzy widzieli w niej płochliwą dziewczyneczkę.
- Uspokój się! - beształa się w myślach. - Pomyśl, że to cały czas twoja stara klasa. Nic się nie zmieniło…
Wzięła kilka głębokich oddechów.
- Co tu robisz panienko? Zaraz zaczną się zajęcia powinnaś być już w klasie. Czyżbyś się zgubiła? - nauczyciel w starszym wieku zaczął się ją wypytywać.
- Ach, ja... - nie wiedziała do końca jak ugryźć ten problem.
- O jesteś z trzeciej klasy. Czyżbyś była tą nową uczennicą? Nazywasz się Fujibashi?
- Tak proszę pana. Zastanawiałam się, czy to moja klasa.
- Dobrze trafiłaś. A ja nazywam się Sunohara. Będę twoim wychowawcą. Miło mi cię poznać.
- Mi pana również. - ukłoniła się.
- Chodźmy do klasy. - w momencie gdy pan Sunohara to powiedział, zadzwonił dzwonek na lekcje.
Weszli do sali, w której panowała idealna cisza jak gdyby nie było tam żadnych ludzi. Ale było tam 27 osób, które dobrze wiedziały czym się kończy rozmawianie po dzwonku w obecności nauczyciela Sunohary.
- Drodzy uczniowie, - pan Sunohara odezwał się poważnym, a zarazem bardzo ciepłym głosem - poznajcie naszą nową uczennicę.
- Nazywam się Fujibashi Satsuki. Proszę, zaopiekujcie się mną. - ukłoniła się. Gdy się wyprostowała i spojrzała po klasie napotkała różne twarze. Jedne obojętne, w ogóle nie zainteresowane tym co się dzieje w sali, kilka przyjaznych i uśmiechniętych, a także tych niekoniecznie przyjaznych. Dwie osoby szczególnie przykuły jej uwagę. Byli to chłopcy, których spotkała wcześniej. Jeden w farbowanych blond włosach - niezainteresowany jej drobną osóbką, drugi, w czarnych zjeżonych włosach wprost przeciwnie - jego spojrzenie było tak ciekawskie, że onieśmielało Satsuki, a nawet czuła się zagrożona.
- Fujibashi-san zajmij proszę wolne miejsce. - powiedział nauczyciel. Satsuki bezzwłocznie zajęła miejsce i wypakowała niezbędne przybory. - Ponieważ mamy dzisiaj dwie lekcje pod rząd proponuję, żeby pierwszą lekcję poświęcić na naukę, a na drugiej zajmiemy się sprawami organizacyjnymi.
Cała klasa jednogłośnie przystała na ten pomysł i lekcja się zaczęła. Satsuki skupiła się na tym co mówił nauczyciel, zapomniawszy o wszystkim wokół. Sunohara oprócz bycia wychowawcą klasy, uczył też matematyki i był opiekunem klubu teatralnego. Bardzo zapracowany człowiek, który w pełni zasłużył na emeryturę. Miał na nią iść za rok; to miała być jego ostatnia klasa. Był bardzo dobrym i wykwalifikowanym nauczycielem. Przedstawiał materiał w sposób jasny i niezwykle zajmujący. Był też cierpliwy i bardzo sprawiedliwy, co bywa rzadkością wśród nauczycieli. Satsuki polubiła go od pierwszej lekcji. Zaraz po rodzicach, była to jej druga ostoja w nowym miejscu. Po pierwszej godzinie lekcyjnej klasa przystąpiła do wybrania gospodarza klasy. Trzy osoby zgłosiły się same, a dwie zostały zgłoszone przez innych. Wśród kandydatów znalazł się jeden chłopak, - ten, którego Satsuki zdążyła już zapamiętać - a reszta same dziewczyny.
- No dobrze. - nauczyciel uspokoił entuzjastyczną klasę, której nie było dość kandydatów. - Myślę, że tyle osób nam wystarczy. Proszę, abyście wypisali na karteczkach imię osoby, która ma zostać gospodarzem. Fujibashi-san zbierze je od was i policzy głosy.
Wszyscy zabrali się do pracy. W tyle sali było słychać ciągle ciche, popiskiwania, śmiechy i szepty.  Również kandydaci musieli oddać głos, ale dostali inne kartki od nauczyciela, tak by nie mogli głosować na samych siebie. Satsuki obróciła się, żeby odkryć kto je powodował. Była to grupka wypacykowanych laleczek, które najwyraźniej bardzo podnieciły się wyborem. Fujibashi obróciła się z powrotem do przodu, przyjrzała się chłopakowi i domyśliła się na kogo głosują lalunie.  Satsuki przeszła się po klasie i zliczyła szybko głosy, po czym oddała wyniki panu Sunoharze i usiadła na miejsce.
- Kotomi-san, - zwrócił się nauczyciel do jednej z kandydatek - niestety dostałaś tylko jeden głos. Możesz usiąść. - zasmucona dziewczyna wróciła na swoje miejsce. - Kitagawa-san dostała cztery głosy. Proszę usiądź. Haruka-san dostała pięć głosów zostanie zastępcą gospodarza. Możesz już usiąść Haruka-san. No i ostatni: Ogawa-san i Kuroo-san. - nauczyciel celowo przeciągnął tę chwilę. Satsuki wyczuła narastające z tyłu napięcie. Spojrzała kątem oka na dziewczyny. Wszystkie krzyżowały palce. - Walka była bardzo wyrównana, bo zwycięzca zdobył przewagę tylko jednym punktem. Gospodarzem zostaje Ogawa-san, gratuluję. - z tyłu nadeszły dźwięki wzdychań pełnych rozczarowania. Ogawa ukłoniła się klasie i podziękowała. - Kuroo-san będzie skarbnikiem. Usiądźcie.
Dwójka pogratulowała sobie na wzajem podając sobie ręce. Ale Kuroo-san wydawał się być obojętnym na to wszystko. Zwłaszcza, że to koledzy zgłosili go do kandydatury.
Nastał czas na pierwszą przerwę. Od razu po dzwonku część uczniów wyszła z klasy wzdychając z ulgą, inni zostali i zajęli się swoją elektroniką, inni rozmowami.
- Hej. - odezwała się blondynka siedząca obok Satsuki. Była to nowo wybrana gospodyni klasy. - Nazywasz się Fujibashi, dobrze zapamiętałam?
- Tak.
- Miło cię poznać. - dziewczyna szeroko się uśmiechnęła. - Ja jestem Ogawa Asami. Z daleka się przeprowadziłaś? Znasz tu już kogoś?
- Przyjechałam z Sendai w prefekturze Miyagi, dlatego jeszcze nikogo oprócz ciebie nie znam. - odpowiedziała Satsuki.
- Och, rozumiem. - zmartwiła się Ogawa. - Może wymienimy się telefonami? Jak tylko będziesz potrzebować pomocy to zadzwoń.
- Ok. - uśmiechnęła się Satsuki i obie dziewczyny wymieniły się  wizytówkami.
- A teraz, wybacz mi, ale mam jeszcze ważną sprawę do zrobienia, więc pogadamy na następnej przerwie. Na razie! - Asami szybko wybiegła z klasy.
- Satsuki wyjęła z torby telefon i zaczęła wpisywać numer koleżanki. Nagle cudze dłonie uderzyły w jej biurko tak mocno, że wszystkie leżące na nim przedmioty podskoczyły, a równo z nimi i Satsuki. Były to ręce wysokiego chłopaka o przydługich blond, rozwichrzonych włosach. Miał duże brązowe oczy, którymi przenikał Satsuki na wskroś i chude wargi, które układały się w szeroki bezczelny uśmiech.
- A więc nazywasz się Satsuki? Ja jestem Kanjuro Yamato.
- Wolałabym, żebyś mówił mi po nazwisku. - odpowiedziała z zażenowaniem, ale uprzejmie.
- Ach, wybacz. Zapomniałem się. - z zakłopotaniem podrapał się po karku i zrobił trochę głupkowatą minę. - Lubię mówić do przyjaciół po imieniu. Nie chciałem być niegrzeczny.
- A-cha. - odpowiedziała Satsuki nie wykazując większego zainteresowania dziwnymi zwyczajami swojego nietaktownego kolegi.
- Ha, ha! Fujibashi-san jesteś urocza - zaśmiał się przyjaźnie - zostańmy przyjaciółmi. - powiedział nieco przeciągle, chcąc nadać swojej prośbie błagalnego wydźwięku. Satsuki uznała, że jest nieszkodliwym klasowym błaznem i się do niego uśmiechnęła.
Tymczasem w innej części sali pewien cwaniaczek uważnie obserwował co robi Kanjuro.
- Oho… Zaczyna się. - Powiedział w momencie gdy Kanjuro zapytał Satsuki o przyjaźń. - Yaku-san dawaj szybko tę torbę. - powiedział szeptem do kolegi siedzącego przed nim.
- Kuroo, serio chcesz to zrobić? Nie sądzisz, że to dziecinne?
- Nie. - uśmiechnął się. Kolega z ociąganiem sięgnął po torbę Kanjuro i podał ją Kuroo. Ten, w jednej chwili wyciągnął z niej wszystkie przedmioty, następnie wywinął torbę na lewą stronę, włożył książki z powrotem do środka, zapiął torbę, wyjął z biurka taśmę klejąca i przykleił nią torbę do nogi biurka Kanjuro.
- Robisz dziś coś po szkole? Moglibyśmy pójść na miasto. Widziałaś już Tokio? - Kanjuro zasypywał Satsuki lawiną słów.
- Może być miło. - odpowiedziała Satsuki ciesząc się, że poznała już drugą osobę.
- Ekstra! - wykrzyknął Kanjuro. - Wymieńmy się jeszcze numerami.
- W porządku. - wzięli telefony do ręki i wpisali swoje numery.
- Ej, Fujibashi… - schylił się bardziej, a ich twarze znalazły się bardzo blisko. Fujibashi zarumieniła się, a Kanjuro przybliżył się jeszcze bardziej do jej ucha.
- Powiem to wprost. - wyszeptał. - Spodobałaś mi się od razu gdy cię zobaczyłem. Co powiesz na przyjaźń z korzyściami? - Satsuki otworzyła szerzej oczy nie mogąc uwierzyć w to co przed chwilą usłyszała. - Wiele dziewczyn tak robi. - Jej pięść zacisnęła się, a wnętrzności w brzuchu skręciły się.
- Hej, Kanjuro! - zawołał Kuroo. - Widziałeś co się stało z twoją torbą?
Kanjuro natychmiast przestał interesować się Satsuki i skierował swoją uwagę na rzeczony przedmiot.
- Kuroo ty padalcu! - wrzasnął na czarnowłosego i chwycił go za kołnierz. - Ja ci za to zapłacę!
- Ale po co tyle agresji? - Kuroo uśmiechnął się bezczelnie. - Przecież nie masz żadnych dowodów, że ja to zrobiłem. Wręcz przeciwnie, jako twój lojalny przyjaciel poinformowałem cię o tej sytuacji. A więc puść mnie z łaski swojej, bo pognieciesz mi koszulę.
- Ghaaaah! - krzyknął Kanjuro chwytając się za głowę. - Trzymajcie mnie, bo z nim nie wytrzymam! - niczym obrażone dziecko zostawił Kuroo i podszedł do swojego biurka.
Kucnął obok plecaka i spróbował go odpakować, oczywiście bezskutecznie. Przeklinał pod nosem Kuroo i swój los, ale nie wpadł na pomysł, żeby poprosić kogoś o nożyczki.
Satsuki miała wzrok wbity w biurko i nie wiedziała do końca co ma zrobić. Ostatecznie jej brzuch tak ją rozbolał, że wstała i szybkim, marszowym krokiem udała się do toalety. Oddychała nierówno, szybko i z nerwów cała się trzęsła.
“Uspokój się. On jest po prostu głupi i bezczelny. Nie odbieraj od niego telefonu i unikaj rozmów w szkole.” - próbowała doprowadzić się do porządku. Już samo to, że nie była w jednym pomieszczeniu razem z Kanjuro jej pomogło. Gdy się uspokoiła, wróciła szybko do klasy. Zaraz za nią weszła reszta uczniów w tym Ogawa.
- Hej, mam nadzieję, że nie nudziło ci się przez całą przerwę. - odezwała się Ogawa.
- Nie, było bardzo ciekawie. - uśmiechnęła się nerwowo.
- Ach tak? Opowiedz co się działo.
- Może na następnej przerwie.
Przez całą następną lekcję Satsuki nie mogła się skupić, co bardzo ją irytowało. Ale ciągle chodziły jej po głowie słowa Kanjuro. Czy naprawdę tak wiele dziewczyn chodziło na takie układy? A co jeśli Ogawa-san też tak robi? “Co za patologia” pomyślała sobie. “Oby znalazła się tu choć jedna przyzwoita osoba.”
- Panno Fujibashi! - dziewczyna wzdrygnęła się na skrzeczący głos nauczycielki. - Może zechcesz powrócić myślami do lekcji i rozwiązać zadanie na tablicy? - po klasie rozszedł się cichy śmiech.
- Tak, oczywiście. - mruknęła ponuro i wyszła na przód klasy. Zadanie na szczęście nie było trudne więc nie ośmieszyła się przed klasą, jednak była zła na siebie, że dopuściła do takiej sytuacji.
- Dobrze, siadaj. - powiedziała nauczycielka szorstko. Satsuki zrobiło się smutno, bo wiedziała, że już podpadła tej kobiecie i nie jest ona osobą, którą łatwo udobruchać. A przecież Satsuki była wzorową uczennicą i nie chciała, żeby nauczyciele się na nią gniewali, ale żeby ją lubili i doceniali. Po tym incydencie Satsuki pozostawała skupiona i aktywna przez resztę lekcji. Jednak, mimo że często się zgłaszała, nauczycielka nie poprosiła jej do odpowiedzi ani razu.
“A więc to jej zemsta. Będzie mnie ignorować do czasu aż znowu się zamyślę i wtedy znów będę miała kłopoty” pomyślała Fujibashi. “Nie myśl, że ci na to pozwolę.”
W końcu ta okropna lekcja dobiegła końca - zadzwonił zbawienny dzwonek. Ogawa Asami przesiadła się do Fujibashi i zawołała jeszcze dwie dziewczyny, które kandydowały na gospodarza. Jedna z nich była bardzo malutka, mniejsza nawet od drobnej Satsuki, w długich puszystych brązowych włosach upiętych w wysoką kitę. Druga była całkiem wysoka, ale jeszcze nie olbrzymia. Miała rumiane policzki i wesołą buzię, ciemnobordowe włosy z zaczesanymi na bokach warkoczykami.
- Haruka-san, Kitagawa-san poznajcie Fujibashi Satsuki. - odezwała się Ogawa.
- Bardzo miło cię poznać. - ukłoniła się ta niższa - Nazywam się Kitagawa Maiko.
- Ja jestem Haruka Nagisa. Masz śliczne włosy, wiesz?
- Oooh! Nagisa-chaan - Kitagawa odezwała się słodkim dziecięcym głosem - ja to chciałam powiedzieć.
- Och, dziękuję. - Fujibashi pogładziła swój kucyk. Co prawda, miała piękne ciemnobrązowe, lśniące, gęste i mocne włosy, ale z nieznanych przyczyn nie chciały rosnąć dalej niż do łopatek. A Satsuki od najwcześniejszego dzieciństwa marzyła o długich do pasa włosach. - Wy też super wyglądacie.
- Ne, Fujibashi-san, powiedz skąd jesteś.
- Przyjechałam z prefektury Miyagi, ale mieszkałam tam tylko 4 lata. Ze względu na pracę mojego taty musimy się często przeprowadzać i to na duże odległości.
- Asami-chan, słyszałaś?! - Kitagawa zwróciła się do koleżanki ze łzami z oczach. - To takie smutne, biedna Fujibashi-chan musiała się ciągle przeprowadzać w dzieciństwie, zostawiać swoich przyjaciół i spotykać się cały czas z nieznanym. Fujibashi-chan, musiało być ci tak ciężko!
- Spokojnie Kitagawa-san, nie musisz tak się rozczulać. - Satsuki próbowała ją uspokoić. - To nic takiego. Nigdy nie porzuciłam starych przyjaciół, nadal utrzymuję kontakt z wieloma z nich. A dzięki przeprowadzkom poznałam wiele nowych osób. No i nigdy nie byłam całkiem sama, bo mam starszego brata.
- Fujibashi-chan, jesteś taka silna. - Kitagawa była pełna podziwu.
- Nie, nie jestem. - jej skromność znów kazała ukrywać zalety. - Gdyby nie mój brat, to pewnie bym się załamała. To już o mnie się dowiedziałyście najważniejszych rzeczy. Teraz wasza kolej, żeby coś o sobie opowiedzieć. Zacznijmy od Ogawy-san. Wiem już, że jesteś gospodarzem naszej klasy.
- O czym tu opowiadać. Nie różnię się od innych uczniów.
- Asami przestań, bo mnie wkurzasz tym swoim “Niczym się nie różnię.” - zbeształa ją Haruka. - A kto jest najlepszą uczennicą w klasie, wiceprzewodniczącą samorządu szkolnego, jest uczynny, mądry, prawdomówny, skromny, kto ma takie piękne duże oczy i najlepszego chłopaka pod słońcem? No? - wśród dziewczyn nastała cisza. - Więc nie mów więcej, że się nie wyróżniasz.
- Wow, Haruka-san, zadziwiasz mnie. - powiedziała Satsuki.
- Hi, hi. - Haruka zaśmiała się chytrze. - Właśnie taka jestem. Przy mnie nie da się owijać w bawełnę. Ja mówię szczerze i prosto z mostu.
- Ale zapomniałaś powiedzieć, że Asami jest z klubie plastycznym. - wtrąciła Kitagawa. - I że pięknie maluje.
- Oja, dziewczyny, przestańcie. - powiedziała Ogawa speszona. - Zrobicie o mnie niewłaściwe wrażenie na Fujibashi-san.
“Nie martw się Ogawa-san. Już je stworzyły.” pomyślała sobie Satsuki.
- Haruka-san, Kitagawa-san, a wy, w jakich jesteście klubach?
- Ja jestem razem z Asami w plastycznym. - odpowiedziała Kitagawa.
- A ja w klubie Kendo. - powiedziała z dumą Haruka.
- Kendo?! - zdziwiła się Satsuki. W głowie jej się nie mogło pomieścić, że taka dziewczyna trenuje sztuki walki.
- No tak. A co w tym dziwnego?
- Nie wyglądasz na osobę skłonną do bójek.
- Bo nie jestem. Trenuję głównie w celu samoobrony, a nie żeby bić kogoś, kto mnie denerwuje. Nie noszę przy sobie broni. A ty, Fujibashi-san? Zapisałaś się już do jakiegoś klubu?
- Na razie zapisałam się na listę chętnych do klubu siatkarskiego. Po lekcjach będą przeprowadzać rekrutację.
- Klub siatkarski? - zmartwiła się Ogawa. Również inne dziewczyny zrobiły smutne miny. - Może być ciężko.
- Dlaczego? Na tablicy informacyjnej pisali, że nabór jest otwarty.
- Tylko że… - Ogawa zaczęła zastanawiać się jak to wyjaśnić.
- Ja jej wyjaśnię. - powiedziała Haruka. - Dziewczyny z drużyny są olbrzymie. Takie chucherko jak ty, do nich nie pasuje. Nie dasz rady.
- To wszystko? - Satsuki uniosła ze zdziwienia brwi i uśmiechnęła troszkę kpiąco. Oczekiwała czegoś znacznie gorszego. - Cudzy rozmiar to dla mnie nie problem.
- Z tego co mi wiadomo, - odezwała się Ogawa - to nie potrzebują w tym roku kolejnych rezerwowych.
- Ha! Dziewczyny widać, że jeszcze nic o mnie nie wiecie. W mojej starej szkole grałam jako regularna rozgrywająca.
- Regularna?! - wszystkie trzy wykrzyknęły w tym samym czasie.
- Nie rozumiem dlaczego tak was to dziwi. To, że wyglądam jak wyglądam nie znaczy, że nie umiem dobrze grać. Co prawda, aby osiągnąć to co osoba z wrodzonym talentem i odpowiednią anatomią, muszę włożyć pięć razy więcej wysiłku. Ale to nie dyskwalifikuje mnie z gry.
- Skoro tak mówisz… - odrzekła Haruka.
- To było takie piękne, co powiedziałaś, Fujibashi-san. - zachwyciła się Kitagawa. - Życzę ci powodzenia.
- Dziękuję Kitagawa-san. - Satsuki uśmiechnęła się szeroko. - O nie. Zaraz skończy się przerwa. Dziewczyny, gdzie zazwyczaj jecie drugie śniadanie?
- Dziś jest ładna pogoda, więc zjemy na zewnątrz. A gdy jest brzydko, to jemy na stołówce. - odpowiedziała Ogawa.
- Ale super. Nie macie nic przeciwko, żebym do was dołączyła? Nie lubię jeść sama.
- Oczywiście, że możesz z nami zjeść. - odezwała się Haruka.
Kolejna lekcja również nie była dla Satsuki łatwa do przetrwania, ponieważ zrobiła się głodna i za każdym razem gdy tylko zaburczało jej w brzuchu, miała wrażenie, że słyszy to cała klasa. A jakby było tego mało, lekcja biologii dotyczyła tematu właściwego odżywiania. Tym bardziej cieszyła się gdy nastała upragniona długa przerwa obiadowa.
Po drodze na dwór dziewczyny mijały sklepik szkolny oblegany przez tłum wygłodniałych uczniów.
- O nie! - jęknęła Kitagawa. - Chciałam sobie kupić drożdżówkę do zjedzenia, a tu taka kolejka. Do końca przerwy nie dostanę się do kasy!
- Nie martw się, Kitagawa-san. Ja to załatwię. - Satsuki położyła jej dłoń na ramieniu. - Potrzymasz mi to proszę? - podała jej paczuszkę zawiniętą w kraciastą serwetkę.
- Nie musisz się o mnie… - Kitagawa chciała ją zatrzymać, ale paczuszka znajdowała się już w jej rękach. - Fujibashi-chan! - wyciągnęła za nią rękę, ale było już za późno; Satsuki zginęła w dzikim tłumie. - O nie! Straciłyśmy Fujibashi-chan! - histeryzowała Kitagawa. - Zdepczą naszą biedną małą Satsuki i zostanie z niej mokra plama. A to wszystko przeze mnie. Przepraszam, przepraszam, przepraszam… - Kitagawa wpadła w przepraszający ciąg.
- Eh… - westchnęła Haruka. - I co robimy, Asami? Czekamy tu na nią, czy idziemy zjeść?
- Nagisa-chan, uważam, że to by było nie miłe z naszej strony, gdybyśmy zostawiły ją samą. Jeśli jesteś bardzo głodna, to możesz już iść. Ale myślę, że Fujibashi-san jest na tyle inteligentna, żeby szybko dojść do wniosku, że przeciskanie się przez ten tłum, nie ma sensu i szybko się podda.
- No skoro, tak mówisz... - odparła Haruka. - Pozostaje nam tylko zrobić coś z tym. - wskazała na Kitagawę. - Jak Satsuki nie wróci do końca przerwy, to Maiko-chan będzie smutna do końca dnia, a jak wróci z pustymi rękoma, to będzie głodna i też smutna do końca dnia.
- Mogę się podzielić z nią swoim bento. - uśmiechnęła się Ogawa, która doskonale wiedziała jak bardzo Haruka nie lubi dzielić się z kimś jedzeniem.
- Wróciłam! - powiedziała Satsuki z szerokim uśmiechem na rumianej buzi, w ręku trzymając papierową torebkę z pieczywem.
- Haaa! - ucieszyła się Kitagawa - Fujibashi-sani, nie zgnietli cię. Jak to zdobyłaś?
- Zwyczajnie przecisnęłam się między wszystkimi na przód i kupiłam co chciałam. Uwierzycie, że zostały im już tylko trzy drożdżówki? Kupiłam ostatnie. Idziemy na dwór?
Dziewczyny wyszły z budynku i zajęły stolik na zewnątrz. Satsuki rozdała reszcie słodycze, które kupiła.
- Fujibashi-san, a ty nie nie chcesz? - zapytała zmartwiona Kitagawa, widząc że koleżanka nie ma drożdżówki.
- Nie, dziękuję. Nie jem słodyczy.
- To pewnie dlatego jesteś taka chuda, co? - zapytała Haruka.
- Być może. Ale moi rodzice i brat też są bardzo szczupli, więc chyba dodatkowo mam to w genach.
- Ach, też bym tak chciała. - odparła Haruka, której nie brakowało kilogramów, w przeciwieństwie do Satsuki. - Szkoda, że nie mam na tyle dużo samozaparcia, żeby ograniczyć słodycze i inne dobroci.
- Fujibashi-san, mówiłaś, że na pierwszej przerwie, było bardzo ciekawie. - wtrąciła Ogawa. - Opowiedz nam.
- Hmm, w zasadzie to to była ironia, ale nie było nudno. Po prostu… - zastanowiła się, czy powinna o tym mówić. Było to dla niej niezwykle krępujące. - rozmawiałam z Kanjuro.
- A! Wszystko jasne! - odrzekła natychmiast Haruka. - Pewnie złożył ci pewną propozycję i powiedział, że wszystkie dziewczyny tak robią, co?
- Nie że wszystkie, ale, że większość; tak.
- Nie słuchaj tego patałacha, najlepiej w ogóle o tym zapomnij. Wygaduje te bzdury każdej napotkanej dziewczynie. Co mu powiedziałaś?
- Nic. Kuroo-san odwrócił jego uwagę, a mi się zrobiło niedobrze i pobiegłam do toalety. - odpowiedziała smutno. Było jej trochę głupio, że okazała się taka słaba. Haruka zauważyła, że Satsuki źle się czuje z tą sytuacją.
- Nie martw się, Fujibashi-san. - powiedziała machnąwszy dłonią. - Ode mnie dostał w twarz na dzień dobry, potem jeszcze od chłopaka Asami-chan. Szczęściara, Maiko, która nie wie o czym gadamy.
- A właśnie, że wiem! - fuknęła Kitagawa, ale nikt na to nie zwrócił szczególnej uwagi.
- Czemu? - zapytała Satsuki.
- Bo Kanjuro-san traktuje mnie jak dziecko z podstawówki. - odpowiedziała smutno Kitagawa. - Dlatego też go nie lubię.
- Niestety, zdarzają się takie idiotki, które łapią haczyk, takie jak te plastiki z tyłu sali. - dodała Haruka.
- Nagisa-chan, nie mów tak o nich, to nie miłe. - wtrąciła Ogawa. - Nawet jeśli to prawda. - dodała z uśmieszkiem pod nosem.
- Oo! Maiko-chan, patrz, kto idzie. - Haruka zwróciła uwagę Kitagawy na grupkę chłopaków idących w kierunku sali gimnastycznej.
- Ojej! - Kitagawę  trochę to zaskoczyło, ale jednocześnie uradowało. - Muszę się z nim przywitać.
Chłopacy podeszli bliżej, przechodząc obok stolika dziewczyn.
- Cześć, Kuroo. - przywitała się Kitagawa najbardziej słodko i uroczo jak umiała. - Cześć Kenma. - dodała już mniej słodkim głosem lecz nadal przyjaznym.
- Yo! - odpowiedział Kuroo i razem z resztą, poszedł dalej. Kenma nawet nie zwrócił na nią uwagi, gdyż był pochłonięty grą.
- Ach… - westchnęła cicho Haruka - uwielbiam patrzeć na naszą rozanieloną Maiko.
- Nie mówcie, że podoba jej się ten Kuroo.
- On jest cudowny, prawda? - powiedziała Kitagawa rozmarzonym głosem.
- Co jest Fujibashi? - spytała Haruka. - Jakoś nie widzę w tobie entuzjazmu.
- No powiedzmy, że nie podzielam opinii Kitagawy; w ogóle.
- Jak to? - spytała Kitagawa. - Wszystkie dziewczyny w szkole za nim szaleją. Poza tym jest wysoki, przystojny, inteligentny, błyskotliwy, przyjacielski i miły.
- Miły i przyjazny?! - Satsuki zdziwiła się niezmiernie. - Cóż, ja nie podzielam twojego zdania, bo mi zdążył się pokazać z goła innej strony.
- Ale przecież uratował cię przed Kanjuro. - Kitagawa próbowała przekonać Satsuki.
- Nie, to raczej był przypadek. Nie sądzę, żeby chciał mi pomóc. Po prostu dokuczał Kanjuro. Nie jest on niego dużo lepszy.
Na te słowa Kitagawa zrobiła się smutna. Satsuki zauważyła, że zrujnowała jej cały światopogląd więc dodała po chwili:
- Och, przepraszam Kitagawa, nie chciałam sprawić ci przykrości! Może to tylko niefortunny zbieg okoliczności sprawił, że poznałam go właśnie od tej, a nie innej, lepszej strony. Może i jest w nim coś fajnego, czego ja nie widzę.
- Na przykład, że jest kapitanem drużyny siatkarskiej. - powiedziała Haruka ruszając kilkakrotnie brwiami.
- To jeszcze nie czyni go fajnym.
- Ale na pewno nieziemsko umięśnionym. Pomyśl tylko jaki kaloryfer musi się skrywać pod jego koszulką…
- Nagisa-chan, przestań wygadywać takie rzeczy, bo przez ciebie zaczynam myśleć o czymś o czym nie powinnam. - czerwona jak burak Kitagawa próbowała się opanować. Ogawa, Haruka i Fujibashi wpadły w śmiech.
- Jestem pewna, że jeśli lepiej go poznasz, to go polubisz. - powiedziała Ogawa do Satsuki.
- Skoro tak mówisz… - skwitowała Satsuki.
Przerwa się skończyła, a uczniowie powrócili na zajęcia. Satsuki była bardzo szczęśliwa, że poznała te trzy dziewczyny. Każda miała zupełnie inny charakter, a mimo to umiała z nimi znaleźć wspólny język. Były niezwykle miłe i przyjacielskie  (Ogawa to nawet czasem do przesady) i czuła się przy nich swobodnie. Okazały się dla niej kolejną bezpieczną przystanią w nowej szkole. Czuła, że może powiedzieć im o każdym problemie, a jej sekrety nie wyjdą poza to małe grono.
Minęły następne lekcje i nastał czas by udać się na zajęcia dodatkowe. Satsuki poszła do szatni, przebrała się w strój na wf i weszła na salę gimnastyczną. Na miejscu kilkanaście potężnych dziewczyn już trenowało wystawę i atak. Satsuki próbowała znaleźć wzrokiem jakiegoś  trenera, ale nikogo takiego nie widziała. Postanowiła więc podejść do jednej z uczennic, która stała z brzegu boiska i nic poza tym nie robiła.
- Przepraszam. - odezwała się nieśmiało. - Jestem Fujibashi Satsuki z klasy 3-5. Chciałabym dołączyć do klubu. Czy mogę porozmawiać z trenerem?
Dziewczyna spojrzała na nią z góry, rozkazała czekać i poszła do innej dziewczyny. Zaczęły o czymś rozmawiać, spoglądając co jakiś czas nieufnie w stronę Satsuki, a w końcu druga podeszła do niej. Dopiero teraz Satsuki zauważyła, że ta dziewczyna była kapitanką drużyny, bo miała na bluzce numer 1. Była bardzo wysoka, w oczach Satsuki równie wysoka jak Kuroo i obfita w cuda kobiecej natury.
- Po co tu przyszłaś? - zapytała szorstko. Satsuki poczuła się się zkołowana.
- Huh? Noo, żeby dołączyć do klubu.
- Pff! - zaśmiała się kapitanka. - Lepiej wracaj do domu, krasnalu. - dodała i odwróciła się na pięcie.
- Hej! - zdenerwowana Satsuki wyminęła ją i zagrodziła jej drogę. - Dlaczego nie mogę porozmawiać z trenerem?
- Bo nasza trenerka jest na zwolnieniu lekarskim - udała cukierkowy głosik - i teraz ja tu jestem trenerem, jeśli tak cię to interesuje. - dodała już swoim nieprzyjaznym tonem. - A teraz zejdź mi z drogi, bo muszę wrócić do ćwiczeń.
- Nie! Niby dlaczego nie mogę z wami grać?
- Bo nie potrzebujemy tu takich słabych krasnali, którzy tylko plączą się pod nogami. - warknęła i wyminęła Satsuki. Ale Fujibashi miała to w nosie. Już nie pierwszy raz była oceniana po wyglądzie i przestało ją to już ruszać. Teraz pozostało tylko udowodnić, że kapitanka się bardzo pomyliła.
- Umiem grać i nie jestem amatorem! - wykrzyknęła, po czym zgięła się w pół. - Proszę pozwólcie mi spróbować.
Dziewczyna obróciła się i spojrzała z zaciekawieniem, ale jednoczenie z pogardą na Fujibashi. Potem odwróciła się do reszty zespołu i zawołała:
- Dziewczyny, koniec rozgrzewki! - na jej słowa wszystkie porzuciły ćwiczenia. - Mamy tutaj taką okruszynę, która koniecznie chce pokazać, że nadaje się do naszej drużyny. Więc pokażmy jej jak grają dziewczyny z Nekomy! - zrobiła krótką pauzę i dodała: - Akahina! Zaserwujesz Fujibashi piłkę najpiękniej jak tylko potrafisz. A ty, - zwróciła się do Satsuki - masz przyjąć jej dziesięć serwów najlepiej, ach, przepraszam, jakkolwiek potrafisz. - zaśmiała się pod nosem.
Satsuki weszła na parkiet i przyjęła pozycję do odbioru. Nie bała się w ogóle. Ćwiczyła to już zbyt wiele razy, żeby sobie nie poradzić. Po drugiej stronie boiska, a w zasadzie już poza nim, ustawiła się kolejna dziewczyna, która wyglądała jakby nałogowo przyjmowała sterydy i hormon wzrostu. Na sali nastała grobowa cisza, którą przerywały odbicia piłki o parkiet. Rozbrzmiał gwizdek i dziewczyna podrzuciła piłkę w powietrze, wzięła rozbieg, wyskoczyła i uderzyła piłkę z całej siły. Piłka popędziła prosto na twarz Satsuki, która zdążyła się jedynie zorientować, że nie zdąży unieść rąk by odebrać piłkę, ani nawet się obronić. Zamknęła oczy i upadła na ziemię. Piłka potoczyła się po podłodze, a zagrywająca zeszła z boiska. Satsuki przytknęła dłoń do obolałego, czerwonego policzka. Czuła jak puchnie i mrowieje. Podniosła się i spojrzała na dumne, zadowolone miny siatkarek. Zrozumiała, dlaczego Ogawa próbowała ją powstrzymać.
- Tylko się nie popłacz, krasnalku! - krzyknęła za nią kapitanka i zaczęła się śmiać wraz z innymi dziewczynami.
Wyszła bez słowa nie mogąc uwierzyć, że mogą istnieć takie nieczułe, bezwzględne, pełne jadu, żółci i nienawiści osoby. Stanęła w znacznej odległości od sali gimnastycznej, a po policzkach zaczęły jej spływać strumienie piekących łez. W jednej chwili narosły w niej gniew, smutek i nienawiść. Nienawidziła wszystkiego - swojego wyglądu, Nekomy, Tokio, rodziców, całego świata, a nawet swojego  ukochanego sportu, siatkówki. Otarła łzy przedramieniem, pobiegła do szatni, niedbale wrzuciła mundurek do torby, wyszła ze szkoły i poszła do domu.
Poszła prosto do swojego pokoju, ominąwszy kuchnię i czekający w lodówce obiad - w ogóle nie miała ochoty jeść. Na środku jej puszystego, błękitnego dywanu leżała jej mocno sfatygowana piłka. Kopnęła ją pod łóżko, nie chcąc na nią więcej patrzeć. Położyła się na łóżku i schowała twarz w poduszce. Nie minęła dłuższa chwila, a telefon wydał z siebie charakterystyczne “dzyń”. Niechętnie sięgnęła po urządzenie. Spojrzała na wyświetlacz i odczytała wiadomość od swojego najlepszego przyjaciela.
- Hej, jak się masz, słoneczko? Dali ci mocny wycisk na treningu? Jak tam nowa drużyna?
Satsuki wahała się przez chwilę, czy w ogóle mu coś odpisać, a jeśli tak, to czy napisać mu prawdę, czy skłamać.
- Wszystko jest okropne >:-(
- Co się stało? :o
- Nie przyjęli mnie do drużyny T^T
- Jak to?! Są ślepe czy głupie?
- Te dziewczyny to wstrętne flądry. Nienawidzę tej szkoły! Chcę wrócić do domu T^T
- Przykro mi Satsuki. :( Chciałbym ci jakoś pomóc.
- Zabierz mnie do Sendai.
- Heh, wiesz, że nie mogę. Ale nie łam się. Jeszcze wszystko się ułoży. Poza tym nie musisz być w klubie, żeby grać w siatkówkę.
- Już nigdy więcej nie wezmę piłki do rąk! Wszyscy zawsze mówili, że się do tego nie nadaję i robili wszystko, żeby mi to udowodnić. Mam już dość tego, że ludzie ciągle rzucają mi kłody pod nogi, poddaję się.
- Ja nigdy tak nie twierdziłem. Tyle już osiągnęłaś, włożyłaś w to tyle pracy. Nie rezygnuj tylko dlatego, że na świecie jest pełno idiotów, którzy tego nie rozumieją. Pamiętasz co mówił Wakatoshi?
- Oczywiście. I najwidoczniej miał rację.
- Czyżby? Gdyby tak było, to czy grałabyś w regularnym składzie i to na najważniejszej pozycji? Czy doprowadziłabyś dziewczyny do ćwierćfinału?
Satsuki myślała przez chwilę co mu odpowiedzieć. Miał rację.
- …
- Wiedziałem, że to napiszesz ;) Satsuki, nie obrażaj się na siatkówkę tylko dlatego, że inni są przeciwko tobie. Bądź od nich silniejsza.
- Łatwo ci mówić. Nie widziałeś tych jędz.
- A co to ma do rzeczy?
- To są jakieś monstra! Jeszcze nigdy nie widziałam tyle olbrzymich dziewczyn na jednym boisku.
- Ha ha! XD No to masz nad nimi kolejną przewagę!
- Niby jaką? Mogą mnie zdeptać gdy tylko zechcą?
- Nie. Jesteś naturalnych rozmiarów, a co za tym idzie słodka i śliczna :*
- Ej, no chyba już o tym rozmawialiśmy. Miało być bez TAKICH buziek.
- Oj tam, oj tam. Jak raz na rok poślę ci fejsbukowego całusa, to chyba się na mnie nie obrazisz.
- No nie. Ale martwię się, że jeszcze się z tym nie pogodziłeś.
- Oczywiście, że nie. Bardzo za tobą tęsknię i myślę że ty chyba też się z tym jeszcze nie pogodziłaś.
- I tak, i nie. Też bardzo tęsknię i wolałabym, żeby wszystko potoczyło się inaczej, żeby było po staremu, ale nic na to nie poradzę i z tym się pogodziłam. Z resztą nie będziemy o tym rozmawiać kolejny raz.
- Ok, ok. ;) A oprócz negatywów, jest coś dobrego w Kocimiętkach? ;)
- No w sumie, to mam trzy fajne koleżanki w klasie. I dwóch dziwnych kolegów, z czego jeden jest adorowany niczym Oikawa. ;P
- No widzisz? Always look on the bright side of life. Ti-rim, ti-rim, ti-rim, ti-rim. :D Tylko mi się w nim nie zakochaj ;P
- A co, będziesz zazdrosny?
- O ludzi pokroju Oikawy - nigdy :D
- XD He, he, he.
- Wybacz Satsuki, ale muszę już kończyć. Miałem jeszcze pomóc tacie w warsztacie. Myśl, że jutro będzie lepiej. Pa!
Spojrzała na zegarek - było w pół do szóstej. O szóstej miał zadzwonić braciszek więc zabrała się za odrabianie lekcji. Dopiero pierwszy dzień w szkole, a już tyle zadali. Ale nie było się też co dziwić, bo to był w końcu ostatni rok i uczniów czekały trudne egzaminy.
Minęło pół godziny, następnie pół i kolejne, a braciszek nie zadzwonił. Satsuki postanowiła więc, że sama do niego zadzwoni. Wybrała jego numer i czekała.
“Przepraszamy, wybrany abonent nie odpowiada. Prosimy spróbo…” - odezwał się irytujący automat i nim skończył mówić, Satsuki się rozłączyła.
“Dlaczego nii-chan nie zadzwonił i nie odbiera?” zawiedziona Satsuki pytała samą siebie. A ponieważ nie znalazła odpowiedzi na swoje pytanie, poszła zjeść (bo dzięki rozmowie z przyjacielem wrócił jej apetyt), a następnie udała się do łazienki ogarnąć się przed snem. Spojrzała w lustro. Jej policzek był obolały, spuchnięty i zaczerwieniony, a pod okiem zaczął wylewać się siniak.
- O rany... - westchnęła - I jak ja się jutro pokażę w szkole? - skończyła się myć i poszła spać.


_____________________________________________________________________
Witam wszystkich!
Jak pierwsze wrażenia?
Oya, jestem taka podekscytowana! Mam nadzieję, że się wam podobało i zostaniecie na dłużej, bo szykuje się wiele niespodzianek. Bardzo proszę wybaczcie mi moją kiepską, póki co, narrację, ale nigdy wcześniej nie pisałam w trzeciej osobie, tylko w pierwszej i czasem zapominam, że jest to też narrator wszechwiedzący. Ale się poprawię. Po prostu, jeszcze się nie przyzwyczaiłam. Bardzo bym chciała pisać to w pierwszej osobie, ale to nie przejdzie. Za dużo rzeczy będzie się działo bez udziału głównej bohaterki.
Już kończę paplać.

Chciałabym tylko na koniec podziękować mojej przyjaciółce, która zachęciła mnie do stworzenia tej opowieści i która sprawdza mi każdy rozdział.
To tyle na dziś. Do następnego!

1 komentarz:

  1. Oya? Wspominasz tu o mnie, jak miło (*^_^*) Oczywiście już znasz moją opinię na temat opowiadania. Bo oczywistym jest, że mi się podoba (=^^=) Czekam na kolejne rozdziały (⌒‐⌒)

    OdpowiedzUsuń